Witam ,
Mam pewną prośbę , czy ktoś z forumowiczów przyjeżdżających na niedzielne spotkania na Bemowie , pomógł by mi wyregulować spust QT w moim Hatsanie ? Samemu nie chce się do tego pchać nigdy nie bawiłem się w QT i po przeczytaniu wielu tematów na różnych forach postanowiłem poprosić o pomoc w tym kogoś z Was . Czy znajdzie się jakaś pomocna 'złota' dłoń ?
Maciekross pisze:Witam ,
Mam pewną prośbę , czy ktoś z forumowiczów przyjeżdżających na niedzielne spotkania na Bemowie , pomógł by mi wyregulować spust QT w moim Hatsanie ? Samemu nie chce się do tego pchać nigdy nie bawiłem się w QT i po przeczytaniu wielu tematów na różnych forach postanowiłem poprosić o pomoc w tym kogoś z Was . Czy znajdzie się jakaś pomocna 'złota' dłoń ?
Ja właśnie w tej chwili wziąłem się za spust. Regulacja, konserwacja i mała poprawka. Język spustowy miał za duży luz na boki, co skutkowało tym, że bezpiecznik nie spełniał swojego zadania, a dodatkowo muszę zlikwidować luz pionowy na osi od blaszki bezpiecznika.
Po zlikwidowaniu bocznych luzów języka spustowego, pracuje on o wiele lepiej.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Co by nie usztywniać w tym spuście, to i tak przy ustawianiu go na możliwie najmniejszą siłę staje się niestabilny i przez to niebezpieczny.
Słyszałem nawet od właściciela sprężynowego HW (i to tzw. cywilizowanego) jak walnął sobie w sufit gdy tylko zaskoczyła zapadka lufy.
A co dopiero w Hatsanie.
W swoim, nawet przy próbach ustawiania spustu na ok 300 gram zdarzyło się wydmuchać uszczelkę lufy. A o samoczynnych wystrzałach zaraz po zamknięciu już nie wspominając.
Dlatego przy naciąganiu i później zamykaniu zawsze kierowałem wylot lufy do ziemi.
Dopiero gruntowna przeróbka języka spustowego zwiększająca zakres regulacji dała stabilny efekt. Umożliwienie korzystania wyłącznie ze śruby regulacyjnej pierwszej drogi sprawia, że główna zapadka spustu zamiast trzymać się na słowo (<0,2mm) opiera się na głębokości aż 2mm co w 100% skutecznie uniemożliwia samoczynny wystrzał.
Od ubiegłego roku mam z tym wreszcie spokój.
No ale co ja tam wiem.
A ja w swojej nie byłem w stanie uzyskać powtarzalności w pracy spustu.
Wyginały się bolce (ośki krzywek) co powodowało zmianę ustawień w dość dużym zakresie.
Potęgowały to jeszcze luzy (>1mm pomiędzy krzywkami a obudową spustu).
Teraz po podpiłowaniu samego cyngla wszelkie luzy, czy ugięcia trzpieni nie mają żadnego znaczenia a siła potrzebna do zwolnienia spustu jest wręcz symboliczna.
Zwróć uwagę o ile obecnie musisz zmienić położenie głównej zapadki.
Pewnie masz < 0,5mm.
U mnie jest prawie 2mm.
Z drugiej strony wspomniany przykład z ucywilizowanym HW (dopieszczano tam również spust) przekonał mnie, że skoro stosowany sposób poprawiania fabryki potrafi zawodzić w znacznie lepszym sprzęcie, to należy poszukać innego rozwiązania.
forestkorsze pisze:
Przecież tak się robi z każdą sprężynówką. Podstawa bezpieczeństwa.
Opisywałem już kiedyś na beżowym jak ładował moją sprężynową wiatrówkę profesjonalista.
Nie miało to nic wspólnego z tą jak określiłeś - podstawą bezpieczeństwa.
Dostałem za to grupowy opier i bana.
Dlatego do tej pory uważałem, że to wyłącznie moje przewrażliwienie na punkcie bezpieczeństwa.
Dzięki że wyprowadziłeś mnie z błędu.