Co do sąsiada sprawa została zakończona, a on nie został ukarany nawet pouczeniem.
Wszyscy jesteśmy bardzo zawiedzeni i źli, ale już nie poradzimy nic.
Wszystko dlatego, że "dziadek" mojego chłopaka, który mieszka w domku obok, na policji zeznał, że "Słyszał wystrzał a później widział sąsiada, który chowa wiatrówkę i idzie do domu. A pies już leżał."
Nie można mieć do niego o to pretensji, bo to starszy, chory człowiek, jednak wściekła jestem na prokuratora i całe nasze "wspaniałe" prawo.
Tak wiele osób widziało jak ucieka z wiatrówką słyszeli strzał, pies miał operację, wyciągany śrut jako dowód, że był postrzelony, że to nie nasz wymysł, ale najważniejsze jest to, że "nie ma podstaw do wniesienia oskarżenia", bo to że sąsiad miał wiatrówkę w ręce nie jest dowodem że strzelał, strzelać mógł kto inny (...my wiemy że kto inny to nie był bo wszyscy inni uwielbiają tego psa...). Przecież wolno mu chodzić z wiatrówką po jego własnym polu. ... Ręce opadają...
Dziadek mówił nam ciągle (i dalej tak twierdzi), że widział bezpośrednio moment wystrzału, ale przesłuchiwany był w towarzystwie oskarżanego o strzał sąsiada, który (przypuszczam) miał duży wpływ na jego wypowiedź i zadawał pytania, które starszego człowieka zbiły z tropu...
Gdybyśmy wcześniej wiedzieli, że tak będzie to na pewno nie mówilibyśmy tylko i wyłącznie prawdy.
Zebrało by się kilku/kilkunastu znjomych, napiło z nimi czegoś mocniejszego, opisało zajście i poprosiło, żeby mówili, że oni wszyscy widzieli sam moment postrzału.
Nauczka na przyszłość jest taka-nawet jeśli wiesz że masz racje musisz kombinować i koloryzować. Dowody są nie ważne. Ważna jest pozycja społeczna oskarżanego i to że wśród policji ma on znajomości.
Ukarany będzie na pewno i to porządnie, ale nie z urzędu a prywatnie. Myślę, że nawet gdyby pies zdechł to i tak nikt nie ruszyłby palcem w tej sprawie.
Na szczęście sąsiad się uspokoił (przynajmniej narazie, lepiej nie zapeszać, tfu tfu!

) sądzę, że teraz wie, że nie zostawimy jego wybryków samym sobie i teraz "myśli zanim zrobi", bo nie wierzę żeby zrozumiał że zrobił źle, że każde zwierze też czuje.
Najważniejsze że psina ma się coraz lepiej, po rehabilitacji i codziennych treningach zaczął stąpać na tej łapie. Zanik mięśni jest dalej znaczny, ale pracuję nad tym

Szkoda tylko że łapka ta jest dalej tkliwa i nie może jej zgiąć tak jak innych

Krótko mówiąc jest kaleką do końca życia, ale tak czy siak ma w sobie tyle radości i chęci do życia, że najczęściej zapomina o chorej łapie

uspokaja się dopiero jak go zaboli, wtedy chwile jęczy i kuleje, ale po 20 min znowu wszystko wraca do normy:)
I to tyle, myślę że więcej nie ma co gadać i zanudzać:)