Od jakiegoś czasu "opiekuję się" karabinkiem teścia. Jest to wiekowa już Slavia 620 w stanie nieco wskazującym. Oksyda w znacznym stopniu jest wytarta, szczerbinka była wygięta w dół, drewienko nosi liczne ślady historii i przygód. Z numerów nabitych na kostce lufy wnioskuję, że wiatrówka została wyprodukowana w roku 1972. Z kilku powodów boję się ingerencji w jej wnętrzności, póki co odkręciłem osadę.

Przeczyściłem co się dało lekko naoliwionym pędzlem. Sprężyna przy naciąganiu trochę trzeszczy. Sam strzał nie jest wyjątkowo głośny. Nie zauważam też efektu "brzęczenia". Szczerbinkę "delikatnie" wyprostowałem kombinerkami. Instrukcja obsługi, którą znalazłem na czeskiej stronie o wiatrówkach, informuje, że "Vzduchovka Slavia vz. 620 je určena ke cvičné střelbé na vzdálenost 15m" i faktycznie, z około 15 metrów strzela mi się bardzo dobrze. Powiem więcej, każdego dnia strzela mi się coraz lepiej.

Puszki po brzoskwiniach zamieniłem w sito i już mnie nie bawią. Aktualne wyzwanie to umieszczenie 5 śrutów na 5 strzałów z pozycji stojącej w kółeczku o średnicy 4 centymetrów. Do satysfakcjonującej mnie skuteczności jeszcze sporo brakuje.

Strona
http://www.vzduchovka.cz/prehled/60200/60200.html informuje, że uszczelka tłoka w moim modelu jest plastikowa. To chyba dobrze. Czy nie?
Znawców tematu niniejszym zapytuję, czy warto rozkręcać ten karabinek, a jeśli tak, to od czego zacząć?
Poniżej kilka zdjęć.
